Dzisiaj przedstawię Wam kolczyki, z którymi dosłownie się mordowałam.
Otóż...wykonałam je raczej bez planu i to mnie zgubiło...narysowałam na filcu identyczne wzory (jak sądziłam), ale ich identyczność zweryfikowało życie. Oczywiście nie zrobiłam żadnego szablonu, przez co niektóre rzeczy się totalnie rozjechały...Pierwszy kolczyk wyszedł jako wzorcowy bardzo dobrze. Jednak drugi nie był identyczny...to doprowadziło mnie do ciężkiego załamania koralikowego...musiałam podjąć drastyczne środki...i...pocięłam drugi kolczyk.
Zniszczyłam go doszczętnie, żeby odzyskać kaboszon i koraliki. To spowodowało, że musiałam robić jakby 3 kolczyk, więc straciłam na tę parę o wiele więcej czasu, niż zakładałam. Zanim jednak zniszczyłam drugi kolczyk, postanowiłam z pomocą Modelarza zrobić szablon. Tak też uczyniłam. Z dobrze oznaczonym filcem zaczęłam pracować od zera. Zamiast zaczynać koła od zewnątrz, zaczęłam wyszywanie od wewnątrz. Nie przez cały projekt oczywiście, ale starałam się robić tak, żeby nagle się nie okazało, że zabraknie mi miejsca na jeden rządek i znowu będę musiała zaczynać od zera.